Dzień piąty, był ostatnim spędzonym na wschodnim wybrzeżu USA. Z wielką niecierpliwością czekaliśmy na wieczorny lot do Las Vegas. Po smacznym śniadaniu przywiezionym z polski, udaliśmy się po raz ostatni na spacer po Manhattanie. Przemierzaliśmy uliczki i obserwowaliśmy otoczenie. Muszę to przyznać wprost. W Nowym Jorku jest mnóstwo grubasów. Dosłownie grubasów. Ich styl jedzenia i życia mocno na to wpływa. Śmieciowe jedzenie jest wszechobecne, a znalezienie baru ze zdrową żywnością nie jest takie łatwe.
Jednym z ciekawszych miejsc, które zobaczyliśmy był Grand Central Terminal. Sporej wielkości dworzec kolejowy, który liczy chyba największą na świecie liczbę peronów, bo aż 44. Mam wrażenie, że mieszkańcy mają w szkole oddzielny przedmiot, jak poruszać się po tym budynku. Nam udało się zgubić… Swoją drogą jest to miejsce o bogatej historii architektonicznej.
Wieczorem przemieściliśmy się na lotnisko JFK, gdzie o 19:35 odlatywał nasz samolot do Las Vegas. Wybrałem Delta Air Lines z prozaicznego powodu. Linia posiadała najtańsze połączenie z Nowego Jorku do stolicy hazardu. Za przelot zapłaciliśmy od osoby $131,20 z bagażem rejestrowanym. O Las Vegas i wynajęciu samochodu, będzie oddzielny post. Tym czasem wszystkiego dobrego.
Dodaj komentarz