Malediwy 2013

Malediwy
Malediwy 2013

Dzisiaj potężna relacja z wyprawy do kraju około 1190 wysp Malediwy.

Często spotykaliśmy się z pytaniem czy warto? Pewnie, że warto! Myślę, że odpowiedź znajduje się w poniższej relacji.
Koszt całkowity wyprawy: 3000zł / osoba
Można zadać sobie pytanie czy to dużo? Jak za to miejsce i piękne chwile, które przeżyliśmy to bardzo mało, tym bardziej, że w biurach podróży, ceny wycieczek zaczynają się od 7000zł / osobę.
Dodatkowo, z biurem podróży, trafia się do pięknego kurortu, który pokaże tylko jedną stronę medalu. My lubimy poznawać kulturę, ludzi, miejsca, które dla zwykłego turysty są niedostępne.

Oczywiście każdy robi to co lubi, o gustach się nie dyskutuje.

Potrzebujesz pomocy? Pisz: mganski@bezbiurapodrozy.eu

Zapraszamy na gorącą relację 🙂

Marcin & Marta

Dzień 1 (14.03.2013)
Transfer Gdańsk – Warszawa (POLSKI BUS)

Podróż rozpoczęliśmy od przedostania się z Gdańska, do miejsca, z którego odlatywaliśmy czyli Warszawy.
Rozważaliśmy różne formy, PKP, PKS, Polskibus, samochód. Ostatecznie zdecydowaliśmy się na transfer Polskimbusem. Podczas podróży, która kosztowała nas 24zł za dwie osoby, byliśmy mile zaskoczeni jakością, którą prezentuje przewoźnik. Wygodne fotele, autobusy wizualnie bynajmniej w dobrym stanie, oraz poczęstunek. Czas podróży 4 godziny 50 minut. Wyjechaliśmy o 18:30 i byliśmy na miejscu o 23:20.
Następnie skoro wakacje to impreza ze znajomymi i rytualne wyjście do kasyna, aby dobrze wydać 50zł (taki mamy limit), forma zabawy 🙂

Dzień 2 (15.03.2013)
Transfer Warszawa – Dubaj (Emirates)

 

Airbus A330-200
Autor zdjęcia: Marcin Gański

Przyjechaliśmy na lotnisko około godziny 11. I to była bardzo dobra decyzja. Lotnisko w Warszawie przeżywało oblężenie (w pełnym tego słowa znaczeniu). Czekaliśmy godzinę, do kontroli bezpieczeństwa. Odprawa bagażu nastąpiła spokojnie. Walizki mieściły się w normie 30kg 🙂 Lot przewidziany był na godzinę 13:50. Linie bardzo dbają o terminowość, więc wylot nastąpił o czasie. Transfer odbył się samolotem Airbus A330-200. Na pokładzie od samego wejścia, spotkaliśmy się z bardzo miłą obsługą. Jedzenie było dobre, napoje i alkohol bez limitu. Co w przypadku Polaków było zdecydowanym problemem. O tyle, że na stronie MSZ wystosowano pismo do Polaków prosząc ich, żeby zachowywali się spokojnie na pokładach samolotów i nie spożywali tak dużej ilości alkoholu :). Osobiście sam bym nie chciał uzyskać wątpliwej przyjemności spotkania, z policją w Dubaju.
Średnio lecieliśmy na wysokości 250FLS czyli (10 tys km) w porywach do 270FLS czyli (11 200 km)
Prędkość: około 860 km, czasami sięgała 960km.
Podczas lotu wystąpiły drobne turbulencje.
Do Dubaju przylecieliśmy o 22:15 czasu lokalnego, czyli 19:15 czasu polskiego.
Temperatura na zewnątrz 24 stopnie C.

Niestety nie mieliśmy możliwości opuszczenia lotniska.

Dzień 3 (16.03.2013)
Transfer Dubaj – Malediwy (Emirates)

Oczekiwaliśmy na lotnisku w Dubaju na lot do Male stolicy Malediwy, który miał nastąpić o godzinie 2:05 czasu ZEA, czyli o 23:05 czasu polskiego. Lotnisko ogromne, pokazujące przepych. Odlatywaliśmy z Gate B11 który był jednym z kilkunastu, a może kilkudziesięciu gate-ów, które były przeznaczone tylko dla linii Emirates. Odprawa odbyła się spokojnie, weszliśmy na pokład pięknego Boeinga 777-300ER (dla mnie ogromna frajda). Pierwszy raz miałem okazje lecieć takim samolotem 🙂

Boeing 777-300ER
Boeing 777-300ER

Niestety z powodu bardzo gęstej mgły, która zagrażała bezpieczeństwu, pilot poinformował nas, o opóźnieniu które nastąpi. Czekaliśmy więc w samolocie około 2h na wylot z Dubaju.
O godzinie 9:00 byliśmy na miejscu na międzynarodowym lotnisku Ibrahim Nasir International Airport.

Ibrahim Nasir International Airport
Lotnisko w Male

Po przybyciu na lotnisko, czekaliśmy w dość sporej kolejce na kontrolę paszportową, uzyskanie wizy, oraz odbiór bagażu.
Wychodząc z lotniska, czekał już na nas pracownik naszego hotelu. W tym samym czasie do Male, przyleciała inna grupa Polaków, którzy również zmierzali w stronę wyspy Gulhi, gdzie znajdował się nasz hotel.
Pracownik hotelu zamówił dla nas łódź, którą zabrał nas na wyspę. Pogoda przecudna, ciepło, piękne słońce i okolica:

Po dotarciu na wyspę, został zamówiony transport bagaży 🙂 Pan bynajmniej się starał 🙂

20130321_074306

W końcu dotarliśmy do hotelu Strand View ufff… Ale, żeby nie było za łatwo, okazało się podczas meldowania, że każą nam zapłacić po 120USD za osobę, za transport, co zaprzeczało wszelkim ustaleniom. Na szczęście na potwierdzenie mieliśmy maila, w którym jasno było zaznaczone, że koszt transportu to 8USD za prom publiczny + taxi w formie statku rzecz jasna.

Otrzymaliśmy pokój, a w zasadzie mieliśmy otrzymać, bo okazało się, że zabrakło pokoi… jednak pewnego rodzaj strach, szybko zamienił się w ogromną euforie. Zamiast pokoju oddalonego od plaży, dostaliśmy ville na plaży 🙂 tylko dlatego, że zabrało pokoi.

A oto nasze lokum:

IMG_8358

Warunki na prawdę „luksusowe”, klimatyzacja, wygodne duże łóżko, wystarczająca łazienka, sprzątane codziennie, no i miejsce na samym środku plaży 🙂

Po rozpakowaniu, udaliśmy się, z nowo poznanymi znajomymi na spacer po wyspie. Weszliśmy do pierwszego lepszego pub-u, chodź nie wiem czy można to tak nazwać. Można się napić, ale… wszystko bezalkoholowe, taka religia, szanuję, ale bez alkoholu ? 😀 Od razu po powrocie ze spaceru, udaliśmy się skorzystać, z tego co najpiękniejsze na Malediwach. Ocean, piękna woda, ciepła i rafa… można się zakochać.
Swoją drogą, odczuliśmy ciekawe zjawisko. Podczas pierwszego dnia było spore zachmurzenie, a wróciliśmy wieczorem spaleni. Także trzeba uważać.
Czas spać.

Dzień 4 (17.03.2013)
Pobyt na wyspie Gulhi (wyspie naszego hotelu).

Wstaliśmy około godziny 9 i udaliśmy się na śniadanie. Trzy tosty, jajko, parówka, masło, dżem, kawa i jabłko. Może nie jest to zestaw marzeń, ale jak za tą cenę i Malediwy, rarytas :). Następnie przygotowaliśmy sprzęt do snurkowania i ruszyliśmy podziwiać piękno otaczającej nas wody. Oglądaliśmy piękną rafę koralową, śmieszne kolorowe ryby, niczym „Nemo” :). Potem leżaki i odpoczynek. Rozkoszowaliśmy się pięknem, którego mieszkańcy tej wyspy, wydaje się nie doceniali.
Dzień wcześniej, podczas spaceru, zamówiliśmy w jednej z restauracji (może to za duże słowo) rybę, koralowca. Więc celem jej konsumpcji, udaliśmy się na miejsce. Rozsiedliśmy się w plastikowych krzesłach, złożyliśmy zamówienie i oczekiwaliśmy. Za chwilę pojawia się „kelner” i mówi, że nie ma ryb 🙂 sytuacja co najmniej jak z kabaretu. Twierdzi, że może nam zaproponować dwa rodzaje ryżu. Delikatnie podziękowaliśmy i udaliśmy się na dalszy odpoczynek. No cóż, z ryby nici, ale jeszcze pozostało tyle dni, że na pewno w końcu się nam uda :).
Nieźle się zdziwiliśmy, jak braliśmy pierwszą kąpiel pod prysznicem w hotelu. Woda słona! Nie tak jak w oceanie, ale czuć było sól. Okazało się, że jest częściowo odsalana, bo tak jest taniej.

Dzień 5 (18.03.2013)
Pobyt na wyspie Gulhi (ciąg dalszy).

Wstaliśmy około 8, zjedliśmy śniadanie, opalaliśmy się. Walczyliśmy o wyprawę do kurortu… Nieprzypadkowo napisałem „walczyliśmy”. Pracownicy hotelu, można powiedzieć byli delikatnie niezorientowani. Ciągle zmieniali zasady… Najbardziej rozbawiło nas zdanie: „Ruls are ruls, changing everyday”. Najpierw ustaliliśmy 20USD za transfer, potem okazało się, że kosztuje 40USD, żeby na końcu, zapłacić 35USD.
Reszta dnia to odpoczynek na plaży, pływanie i opalanie 🙂

Dzień 6 (19.03.2013)
Wyprawa do kurortu (Holiday Inn Resort).

Dzień zaczęliśmy o 6:30, gdyż o 8 mieliśmy odpłynąć do kurortu. Standardowo śniadanie następnie pakowanie.
Trochę po godzinie 8 pojawili się pracownicy hotelu z wyspy Mafushi „Summer Villa”, którzy wykonywali dla nas usługę transportu (35USD) za osobę. O 8:30 byliśmy już w kurorcie.
Od samego początku, uderzającą różnicą między wyspą, gdzie mieszkają mieszkańcy, a kurortem jest porządek. Obiekt wyglądał przepięknie, zadbany z profesjonalną obsługą, która bynajmniej wie co ile kosztuje.
Po krótkim spacerze dotarliśmy do recepcji hotelu. Otrzymaliśmy drinka powitalnego i rozpoczęliśmy procedurę „check-in”. Pracownik spisał nasze dane, pobrał od każdego 100USD, a następnie wyjaśnił zasady. Wszystko jest wliczone w cenę, oprócz tego co nie jest wliczone ;). Pomimo, że zapłaciliśmy za wejście, okazało się, że możemy te całe 100USD wydać na atrakcje kurortu, jedzenie, picie. Dostaliśmy karty z numerami pokoju, które pozwoliły nam rozliczać się w punktach usługowych wyspy.
Wraz ze znajomymi, z którymi przypłynęliśmy do kurortu, udaliśmy się na spacer po całej wyspie.
Wyspy z założenia na Malediwach są małe, w związku z tym nie problem zwiedzić je całościowo :).
Patrząc obiektywnie, oprócz profesjonalnej obsługi, niczym szczególnym to miejsce nie różniło się od miejsca, gdzie my się zatrzymaliśmy. Wspólnie uznaliśmy, że 200USD (dodatkowo w promocji) za noc i to bez wyżywienia to drogo. Kurort tak, ale dla na prawdę bogatych ludzi.
Moje motto mówi inaczej 🙂
Po spacerze, zajęliśmy leżaki w bardzo dobrych miejscach, na środku basenu. Krótki odpoczynek i jednomyślna decyzja, że staropolskim zwyczajem, po kilku dniach abstynencji, czas w końcu na alkohol. W kurortach spokojnie można spożywać, można powiedzieć, bez limitu.
Zamówiliśmy z Bartkiem Long Island (na menu komentarz: „Nie dla amatorów”). Chyba Polacy, rzadko tam bywają 😀
Opalanie, odpoczynek i czas na posiłek.
Jako pierwsze dania zamówiliśmy 8 składnikową pizze (sami wybieraliśmy składniki) za 23 USD + podatek (w końcu to kurort). pastę również za 23 USD, sok ze świeżych pomarańczy za 12USD + podatek.
Po jedzeniu snurokwaliśmy. Przy plaży była piękną wystawa rafy koralowej.
W ramach limitu, zamówiłem najdroższego arbuza w moim życiu 🙂 za talerz 12 USD + podatki.
Około 18 podziwialiśmy piękny zachód słońca. Tego widoku nie zapomnimy do końca naszego życia :). O 18:30 pojawiła się łódź, która zabrała nas do hotelu.

Dzień 7 (20.03.2013)
Rafa koralowa i wyspa rekinów („po znajomości”).

Nie zwalniamy tempa. Wstaliśmy około 8 po czym śniadanie. Następnie pracownik hotelu zaoferował nam wyprawę, „po znajomości”, bez podatków i prowizji hotelowej, na rafę koralową i wyspę rekinów.
Wypłynęliśmy klasyczną łódką o nazwie „GROUPER” 🙂 W odległości 100m od hotelowej plaży znajdowała się przepiękna rafa koralowa. Dodatkowo podziwialiśmy dziwne, kolorowe ryby, żółwie, rekiny, oraz mieliśmy okazję oglądać łowienie ośmiornicy. Pracownik hotelu zwykłym hakiem zahaczył ośmiornicę, walczyła dzielnie, bo musiał po nią nurkować czterokrotnie, ale w końcu się poddała. Wyprawa trwała 4h na pełnym słońcu, także nieźle się wymęczyliśmy. Po powrocie musieliśmy skorzystać z krótkiej drzemki…
Wieczorem spacer, zakupy i opalania ciąg dalszy.

Dzień 8 (21.03.2013)
Rejs do Male (stolica Malediwy).

Wstaliśmy wcześnie około 6:30, zjedliśmy śniadanie (jajko, parówka, 3 tosty, kawa, owoce, dżem, masło). O godzinie 8:00 odpływał prom publiczny „public fery” do stolicy. Zabraliśmy potrzebne rzeczy, wodę, przekąski, osłonę głowy i okulary. Czas rejsu to 1h 50min, koszt 1,5 USD za osobę w jedną stronę.
Po drodze mijaliśmy kolejne wyspy, oraz latające nad naszymi głowami AirTaxi. Fajne ale bardzo drogie :). Praktycznie całą podróż, spędziliśmy na dachu.
Stolice Male można podsumować w trzech słowach: „BRUD, ŚCISK, GORĄCO”. Nie ma się co dziwić, skoro mają nieprzekraczalne możliwości przestrzenne wyspy. W zasadzie pobyt tam był bardziej męczący niż ubogacający 🙂 Nic szczególnego tam nie ma.
Bardzo ważna uwaga. Na wyspie, nie można wypłacać pieniędzy w USD. Pozostaje tylko lokalna waluta MVR (rupia malediwska). Przelicznik to 1USD równa się średnio 15,41 MVR. Co do cen, to niespecjalnie drogo. Świeży sok z pomarańczy 50MVR, Pizza 70-150MVR, redbull 25MVR, obiad od 80MVR, chleb 23MVR, lody 10MVR za gałkę.
W stolicy, znajdują się trzy banki: „Bank of Maledivies”, „Bank of India”, oraz bliżej nam znany „HSBC”.
Bankomatów przy głównej ulicy dużo, więc spokojnie można z nich korzystać w dowolnym miejscu.
Poruszanie się jest prawdziwą udręką. Podziwiam ludzi, którzy tam mieszkają. Ruch pojazdów ogromny, głównie motory i skutery. Do tego dochodzą wąskie uliczki, więc wypadek, czy potrącenie w zasadzie można sobie wliczyć w „cenę” wycieczki. Sami kierowcy, chodź nie wiem czy można ich tak nazwać, jeżdżą jak pokręceni…
O 15 mieliśmy powrót na naszą wyspę.
Zmęczeni padliśmy na leżakach plażowych i odpoczywaliśmy.

Dzień 9 (22.03.2013)
Wyspa Gulhi

Dzień odpoczynku i opalania. Bo jak tutaj wrócić z takiego miejsca nieopalonym ? 🙂
Wyjaśniła się kwestia płatności za transfer. Dzięki korespondencji mailowej, zapłaciliśmy tylko po 10USD za osobę, za „speed boat” zamiast 120USD, które na początku od nas wymagali.
Także da się z nimi rozmawiać i negocjować. Nawet przeprosili, za zaistniałą sytuację.

Dzień 10 (23.03.2013)
Wyspa Gulhi

Opalanie, pływanie, spacery ciąg dalszy.

Dzień 11 (24.03.2013)
Wyspa Gulhi

Opalanie, pływanie, spacery ciąg dalszy.
W tym dniu otrzymaliśmy prezent od właściciela hotelu. Zaproponował nam darmowy wypad na bezludną wyspę, oraz odwiedzenie wyspy Mafushi. Jak się potem dowiedzieliśmy, chciał urządzić imprezę urodzinową dla swojej córki i klienci lekko mu przeszkadzali :). Dla nas to nie problem, ponieważ mieliśmy okazje poznać kolejne zakątki tego pięknego wyspiarskiego kraju.

Dzień 12 (25.03.2013)
Bezludna wyspa oraz Mafushi

Wstaliśmy około 7:00, ponieważ o 8:00 miała podpłynąć po nas łódka, która będzie nas transportowała, na wyznaczone „atrakcje”. W pierwszej kolejności popłynęliśmy na bezludną wyspę. Podpłynęli, zostawili nas, sprzęt do nurkowania i odpłynęli. Po pewnym czasie zaczęliśmy się trochę przejmować. Mieliśmy na 4 osoby tylko 0,5l wody i jednego batona, oraz zapewnienie, że po nas przypłyną… Dodatkowo na wyspie nie było nic, oprócz piasku. Żadnego drzewa, gdzie można się schronić, kompletnie nic. Przy tak mocnym słońcu był to ogromny problem. Po jakiejś godzinie zauważyliśmy, że nasza łódka podpływa do nas. Przywieźli nam 6l zimnej wody i zapewnili, że przypłyną około godziny 12:00. Uspokoiliśmy się, mieliśmy wodę, to trochę czasu przeżyjemy :D. Zaczęliśmy więc snurkować, bo rejon dookoła wysepki, przepiękny. Rafy koralowe, ryby i w pewnych miejscach, przerażająca otchłań. Razem z kolegą, przepłynęliśmy całą wyspę. Wrażenia niezapomniane.
Około godziny 12:00 przypłynęła po nas łódka, którą udaliśmy się na wyspę Mafushi.
Zjedliśmy obiad serwowany przez zaprzyjaźniony hotel, właściciela hotelu w którym przebywaliśmy. Osobiście nie lubię ryb, ale koralowiec był na prawdę soczysty :).
Po obiedzie udaliśmy się na spacer po wyspie. Było potwornie gorąco… Dodatkowo od ilości słońca byliśmy już nieźle spaleni. Wypiliśmy świeży sok z kokosa, zrobiliśmy zakupy spożywcze, oraz pamiątki dla znajomych i rodziny.
O godzinie 18:00 wróciliśmy na naszą wyspę Gulhi.

Dzień 13 (26.03.2013)
Powrót do Polski 🙁

Wstaliśmy wcześnie, ponieważ musieliśmy zdążyć na prom publiczny, aby dostać się do Male, skąd potem mogliśmy przepłynąć na lotnisko.
Oddaliśmy klucze, przyjechał pan z taczką, wziął nasze bagaże i odpłynęliśmy do stolicy.
O godzinie 10:00 byliśmy już w Male. Lot powrotny mieliśmy o 22:55, więc czekał nas cały dzień w wymęczającej stolicy. Dzięki uprzejmości właściciela, mogliśmy zostawić nasze bagaże w jego hotelu w Male.
Zaczęliśmy więc zwiedzanie stolicy part 2. Zrobiliśmy zakupy na lot, odwiedziliśmy kilka sklepów, zjedliśmy obiad i udaliśmy się na targ. Jeszcze nigdy nie jadłem tak pysznego arbuza i nie widziałem tak wielkich ryb :). Kupiliśmy naturalny, zawijany w bambusa odpowiednik bounty i trochę owoców. Około 15:00, z racji braku zajęcia udaliśmy się na wodne taxi, które przetransportowało nas za 2USD od osoby na lotnisko, a dokładnie wyspę, gdzie lotnisko się znajdowało.
Pozostało więc nam czekać na nasz lot, aż do godziny 22.

Dzień 14 (27.03.2013)
Powrót do Polski cd.

W Dubaju wylądowaliśmy o czasie czyli 02:00. Lot do Warszawy miał nastąpić o godzinie 07:30.
W Warszawie pojawiliśmy się o godzinie 10:45 czasu polskiego. Potem transfer na przystanek, z którego odjeżdża PolskuBus. I to już był ostatni odcinek, który przejechaliśmy.

Nasza wyprawa dobiegła końca :(. Szkoda, ale tak to już jest. Trzeba zapamiętać najpiękniejsze chwile i planować kolejne.

Mamy nadzieję, że lektura była ciekawa i pasjonująca 🙂 Zapraszamy ponownie, już niedługo kolejna relacja.

Komentarze

16 odpowiedzi na „Malediwy 2013”

  1. Awatar Paulina
    Paulina

    WOW
    zazdroszczę wam

    pozdrawiam

  2. Awatar zyga
    zyga

    Na prawdę ciekawa relacja. Gratuluję

  3. Awatar kami
    kami

    rozmarzylam sie 🙂

  4. Awatar Aga
    Aga

    Super, naprawdę fajna przygoda. Z niecierpliwością czekam na relację z Włoch 🙂

  5. Awatar konwisorz
    konwisorz

    Gratuluję wyprawy. Brzmi ciekawie. Może i ja z żoną się kiedyś zdecydujemy. To się odezwę. Pozdrawiam

  6. Awatar ciekawska
    ciekawska

    Wyprawa marzen 🙂 czy mozna prosic o pomoc w zorganizowaniu?

    1. Awatar Marcin Gański
      Marcin Gański

      Pewnie. Skontaktuj się ze mną 😉

  7. Awatar Kaya
    Kaya

    Ciekawa relacja. Mało jest informacji na temat Malediw, więc pewnie przyda się nie jednej osobie.

  8. Awatar KK
    KK

    Super relacja.
    Zazdroszcze wam przygod…
    Tez tak chce…

  9. Awatar Kowal
    Kowal

    ja bym sie bal tak na wlasna reke taka wyprawe organizowac
    relacja fajna, gratuluje przygody

  10. Awatar Michalina

    Podzielam poprzednie wpisy, że można się rozmarzyć – jeszcze nie widziałam tak białego piasku :). Piękne miejsce – typowo do relaksu 🙂

  11. […] Zapraszamy do naszej relacji z podróży w tym kierunku. […]

  12. Awatar Tom B.
    Tom B.

    Artykuł bardzo fajny, ciekawie opisane, sam myślę o wyjeździe i odpoczynku. Jedyne do czego się przyczepie w całym materiale, i strasznie mnie to razi, jest nadużywanie i zła interpretacja słowa 'bynajmniej’ – jest to synonim słowa 'NIE’ 🙂 ale jak już mówiłem, artykuł interesujący

  13. Awatar Daria
    Daria

    Super wyprawa!!!!za dwa tygodnie nasz wyjazd na Malediwy mam nadzieję że również 🙂

  14. writeessay

    Valuable data. Many thanks!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.